czwartek, 27 lutego 2014

Migawki lutowe

Luty zaczęliśmy od zwożenia wszystkich zakupionych wcześniej materiałów budowlanych niezbędnych do wykończenia mieszkania.
 
Dopiero 2 tygodnie później nieśmiało ruszyły prace :)

Nasze kocie lutowe poranki. Codzienny rytuał: gdy podchodzę do okna aby odsłonić rolety, Pedro czeka na parapecie i wskakuje (dosłownie) na ręce :) I tak sobie spacerujemy przez kilka minut.



 Kolacja w doborowym towarzystwie ;)





 Pod koniec miesiąca remont pełną parą!



sobota, 8 lutego 2014

Cień po babci

Robiąc porządki znalazłam cień do powiek, który kiedyś dostałam od babci.
Cień był nieużywany przez babcię, bo jedynym kosmetykiem kolorowym, który stosowała była brązowa pomadka. Uwielbiała szminki w odcieniach brązu i tylko takie miała.

Widoczne zużycie cienia jest wynikiem mojego testowania. Co prawda nie miałam go na powiekach, ale wciąż nie mogę nadziwić się dobrej konsystencji i ogólnemu stanowi kosmetyku mimo upływu lat!
Za każdym razem gdy otwieram wieczko nie mogę się oprzeć aby nie musnąć palcem cienia.

Nie wiem ile ma lat, ale patrząc na samo opakowanie, widać że do najnowszych nie należy.

Cień podarowałam imienniczce mojej babci - Justynie, która przewspaniale wykonuje makijaż oka.






czwartek, 6 lutego 2014

Magiczna herbata

Dopiero teraz (gdy dopadło mnie nieustające przeziębienie) odkryłam moc ciepłej herbaty z miodem i cytryną.
Jestem wielką fanką herbat (szczególnie tych ziołowych), ale nigdy nie dodaję cukru - nie lubię, wyczuję najmniejszą ilość gdy ktoś zapomni się i posłodzi.

Gdy myślałam już, że mój katar i ogólne osłabienie nie skończy się, w porę przypomniałam sobie o miodzie lipowym, który dostałam od najwspanialszej cioci na świecie (i dodatek jest moją Matką Chrzestną!) :)

Do przygotowanej gorącej herbaty dodałam 2 łyżeczki miodu, cytrynę i imbir. Cudownie! To moja pierwsza herbata z miodem, którą wypiłam z przyjemnością. Mało tego - przez kilka kolejnych dni stała się wręcz moim nałogiem i piłam ją hektolitrami!
Na własnej skórze czułam jak rozgrzewa organizm, a przeziębienie odchodzi w niepamięć.
Wcześniej nie wierzyłam, że tak przyrządzony napój może postawić na nogi.
Teraz herbatę będę zaparzać z umiarem, bo miodek dobija denka.

Najlepszy lek na walkę z przeziębieniem!

sobota, 1 lutego 2014

Zdrowy nawyk

Od kilku tygodni moim zdrowym nawykiem stało się podjadanie siemienia lnianego.
Wcześniej znałam je tylko ze słyszenia, ale nie byłam zainteresowana robieniem maseczek na twarz czy włosy.
Bliska osoba z mojego otoczenia miała problemy z żołądkiem i zgodnie z zaleceniem lekarza jadła kisiel z siemienia. Co prawda taka forma spożywania mi nie odpowiada, ale zaciekawiona niezliczonymi właściwościami tych maleńkich nasion spróbowałam 1 łyżeczkę (na sucho).
Przepadłam!
Przez kilka kolejnych dni nie mogłam się powstrzymać przed niejedzeniem siemienia! Bardzo polubiłam jego smak, który nieco przypomina słonecznik.
Jadłam 2-3 łyżki dziennie (powstrzymując się aby nie przesadzić), jednak wciąż rozmyślałam do czego mogłaby je dodawać, bo takie jedzenie na sucho nie jest najlepszym pomysłem.
Idealnym rozwiązaniem było dodanie siemienia do owsianki, którą w ostatnim czasie polubiłam i starałam się jeść codziennie na śniadanie.
Ziarenka możemy dosypywać też do jogurtów, sałatek, przed upieczeniem ciastek lub pieczywa.

Siemię lniane jest źródłem nienasyconych kwasów tłuszczowych. Oprócz tego jest naturalnym źródłem cynku, żelaza, kwasu foliowego, magnezu, witamin z grupy B, białka. Zawiera również rozpuszczalny i nierozpuszczalny błonnik. Aż trudno uwierzyć, że takie małe ziarenka mogą być źródłem tylu potrzebnych składników odżywczych!

Siemię lniane jest wskazane dla osób mających problemy z układem pokarmowym.
Poprawiają kondycję włosów, skóry i paznokci.

Na temat efektów nie mogę się jeszcze wypowiadać, bo za krótko je stosuję, ale czytałam opinie ludzi po dłuższym stosowaniu i rezultaty są zadawalające. To dodatkowo motywuje :)